2 sty 2013

A gdyby kobiety połknęły budziki?

Cyk, cyk, cyk….. zegar miarowo wybija sekundy, tak jakby chciał przypomnieć o nieustannie mijającym czasie, o pośpiechu codziennego życia, o punktualności, o obowiązkach, o tym całym zabieganiu w pracy i w domu.  Cyk, cyk, cyk…. słyszę to w głowie, już nawet nie muszę zapisywać, planować, wiem kiedy i co mam zrobić, wiem czego oczekują ode mnie inni. Choć zdaje sobie sprawę z tego, że nie dam rady wszystkiego zrobić na czas, a wiele spraw i tak mi umknie, to i tak, prawie jak cyborg, wkraczam w „wir” codzienności i czuję,  jak mnie pochłania, ta rozpędzona machina.
Dlaczego właśnie o tym piszę, a nie o miło spędzonych Świętach, o odpoczynku i zabawie?
Ponieważ przed Gwiazdką był „wir”: sprzątanie, gotowanie, szykowanie, redakcyjne pisanie, potem pakowanie, rozpakowywanie i uff… w końcu wydawało mi się, że będzie odpoczywanie, jako nagroda, za te wszystkie męki. Ale jak już chciałam nic nie robić i zobaczyłam, że w takim samym „wirze” są inne rodzinne kobiety, które świątecznie odwiedziłam,  postanowiłam wesprzeć ich „wirowanie” i wyhamować  to „rozpędzenie” i szaleństwo, żeby w końcu usiąść spokojnie i odpocząć. 
Czy my Kobiety, zawsze musimy tak w pośpiechu żyć i robić wszystko, żeby zadowolić najbliższych? A gdzie nasze odpoczywanie, a gdzie to wewnętrzne przyzwolenie na luz, na poskładanie myśli?
Usiadłam sobie, tak między czasie, i rozmyślałam o wirze, do którego za własnym przyzwoleniem daję się wciągnąć….., a tu nagle przychodzi do mnie dziecko i mówi: ”poczytaj mi mamo” i oczywiście zapomniałam, że przez chwilę miałam być sama ze sobą i zaczęłam czytać książkę Moniki Tutak „O mamie, która połknęła budzik”.  Nagle dotarło do mnie, że czytam o sobie, czyli o kobiecie, która powoli zamienia się w zegarek, by wszystko robić punktualnie, dokładnie, sumiennie, precyzyjnie, co do sekundy. Bohaterka przemieniła się ze spóźnialskiej, zabieganej, rozmarzonej i roztargnionej, w zdyscyplinowaną i doskonale zorganizowaną.  
Cyk, cyk, cyk…. słyszały jej dzieci……, bo zamiast słów mama zaczęła wydawać z siebie zegarowe dźwięki, ale pobudka była na czas, śniadanie na czas, gotowanie na czas, sprzątanie na czas, pracowanie na czas, zaprowadzanie dzieci i odbieranie ze szkoły na czas …, wydawało się – ideał, a jednak, coś było nie tak, bo połknięty mechanizm zaczął się psuć, a zachowanie matki, pozbawione czułości, przerażało dzieci. Zapragnęły przytulić tę spóźnialską marzycielkę, a nie bezduszną maszynę.
Czy to przypadek, że właśnie ta, a nie inna książka trafiła w moje ręce?
Postanowiłam dać sobie trochę luzu i wytchnienia. Gdy dzieciaki, po powrocie ze świątecznych podróży, zrobiły w mieszkaniu totalne tornado, a pod moimi nogami walały się narty, skarpetki, plecaki, szczoteczki do zębów, zaparzyłam sobie dobrą kawę, usiadłam w fotelu, rozmarzyłam się i zrelaksowałam, by zebrać siły na dalsze, tym razem noworoczne działania.
Życzę w Nowym Roku wszystkim zabieganym i zapracowanym, trochę luzu i chwil tylko dla siebie!

Joanna Święcicka-Łyszczarz z Kobiecych Pasji

p.s.

Książka Moniki Tutak "O mamie, która połknęła budzik" została laureatem konkursu "Bajka dla MaMy" zorganizowanego przez Fundacje MaMa i Wydawnictwo Dwie Siostry w 2007 roku.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz